Moim wyzwaniem
na listopad było obkuć się na koło ze staty nie kupowanie ciuchów przez
miesiąc. Mogę szczerze Wam się przyznać, że prawie mi się udało. Podczas
trzech tygodni bez odzieżowych zakupów było mi naprawdę dobrze, lecz pod koniec
tego dołującego miesiąca we wszystkich galeriach handlowych, jak na zawołanie,
zabłysnęły choinki. Dałam wtedy upust mojemu szaleństwu i przytargałam do szafy
nowe spodnie z wysokim stanem, czerwoną koszulę w serca, błękitny włochaty
sweter [bla, bla, bla… wstaw, co uważasz, że warto mieć w garderobie]
oraz pudrowo-różowy żakiet. Wiedziałam, że second hand to mój prawdziwy
przyjaciel. Szczególnie wtedy, gdy postanowiłam nie robić zakupów, a pod
blokiem otworzyli moją ulubioną lumpeksową sieciówkę (bo de facto, sieć sklepów
pod tym samym szyldem, można tak nazwać).
Kończąc ten
zakupowy adwent, wyciągnęłam kilka wniosków:
1. Wykorzystując
kreatywne myślenie, zakładałam częściej i na więcej sposobów to, co już
posiadam.
2. Szafa nie jest wypchana bardziej,
niż była miesiąc temu. Uważam to za sukces.
3. Zauważyłam, że w czasie jednego
miesiąca zaoszczędziłam więcej pieniędzy niż zwykle.
4. Czas, który wcześniej
przeznaczałam na zakupy, wykorzystałam na czytanie inspirujących książek :)
Czuję, że
potrzebny był mi taki oddech. Teraz czas na zastanowienie się, co warto wyłapać
podczas grudniowych wyprzedaży ;)
Paulina Łapińska
stylisheast@gmail.com
źródło zdjęcia: http://data1.whicdn.com/images/89135172/large.jpg
0 komentarze:
Prześlij komentarz