Czasem zdarza się nam pójść do
kina. Najczęściej na coś mocnego (i mówię tu o filmie, a nie o wódce pitej
ukradkiem, gdy na sali zgasną światła!). Gdy zobaczyłam w tivi relację z premiery Karbali
i wywiad z synem Kusego, stwierdziłam
że nadszedł czas znowu rezerwować bilety.
Nic na to nie mogę poradzić. Już tacy jesteśmy. Jeśli mamy iść na
polski film, to nawet na Walentynki wybierzemy Drogówkę (2013) lub Big Love (2012), a nie jakąś
pseudokomedię romantyczną. Przedwczoraj nie było żadnej okazji, ale przecież
bez okazji do kina też można iść.
Jak już mówiłam, filmu nie wybraliśmy przypadkowo - mocno zaciekawiła
nas fabuła. Jest to historia polskiej i bułgarskiej grupy żołnierzy na misji w
Iraku, którzy musieli obronić budynek będący jednocześnie miejskim ratuszem, siedzibą
policji i więzieniem przed atakiem islamskich terrorystów. Nic, co napiszę, nie będzie spoilerem, ponieważ film przedstawia
autentyczne sytuacje, które zostały opisane m.in. w prasie.
Już pierwszego dnia walk okazało się, że wszystkie drogi do City Hall zostały odcięte i żołnierze,
którzy mieli zmienić obrońców ratusza, nie mogą dojechać. Osiemdziesięcioosobowa
grupa z zapasami na 72 godziny musiała bronić City Hall przed tłumem uzbrojonych
terrorystów aż przez 4 dni. Po tym
czasie pokonani dżihadyści wycofali się, a kolejna grupa żołnierzy wraz z zapasami
mogła dojechać na miejsce.
Odważna postawa i umiejętności żołnierzy sprawiły, że nie tylko
obronili siedzibę władz i miejsce zatrzymań arabskich rebeliantów w Karbali,
ale i nie stracili żadnego ze swoich. Niestety, to wielkie zwycięstwo pozostało
do niedawna bez rozgłosu, ponieważ w amerykańskim raporcie z bitwy nie
uwzględniono ani polskich, ani bułgarskich żołnierzy, a sukces przypisano irackim
policjantom. Oficjalnie Polacy byli przecież na misji stabilizacyjnej. Zatrważające jest, że tak bohaterskie czyny
zostały wyciszone klauzulą milczenia.
Karbalę oglądałam z ogromnym napięciem i
już w trakcie filmu nie mogłam się powstrzymać, aby sprawdzić w wyszukiwarce,
czy polscy żołnierze dadzą radę rebeliantom. Podobało mi się, że walki w filmie
nie były przekolorowane – jeśli ktoś dostawał kulę, to nie umierał od razu (jak
to bywa w amerykańskim kinie akcji), tylko krwawił, krzyczał z bólu, a jeśli
dostał poważniej, to jego członki nie leciały w 4 strony świata. Podczas
oglądania trudność może sprawić przyzwyczajenie oka do trzęsącej się kamery,
ale moim zdaniem taki zabieg jeszcze bardziej przybliża widza do akcji filmu.
Za kostiumy w Karbali były odpowiedzialne Magdalena
Jadwiga Rutkiewicz-Luterek znana z przygotowania kostiumów np. do Miasta 44 czy Czasu Honoru oraz Agata
Drozdowska. Przed końcowymi napisami zostały pokazane prywatne zdjęcia polskich
żołnierzy na misjach i mogę stwierdzić, że kostiumografki rzetelnie odtworzyły
prawdziwy wygląd mundurów - niewiele różnią się one od oryginałów.
Karbala ukazała trud polskich żołnierzy na zagranicznych misjach i otworzyła
oczy na znaczenie polskiej misji stabilizacyjnej w Iraku, jednak należy
pamiętać, że nie jest to film dokumentalny.
Zgadzam się, ze film nie jest przekoloryzowany. Pokazuję w sposób autentyczny, trud żołnierzy na zagranicznych misjach. Nie pamiętam kiedy wcześniej oglądałam tak dobry film wojenny - Brawo :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podzielasz moje zdanie :)
UsuńOdważne kino. Świetny i nośny temat. Jestem pod wielkim wrażeniem po obejrzeniu i z całego serca polecam.
OdpowiedzUsuńZgadam się, film naprawdę jest wart obejrzenia :)
Usuń